| www.mamcarz.art.pl |

Jerzy Mamcarz - wiersze
czwartek, 06 grudnia 2012

Piosenka  dla  Mikołaja

pamiętam  dobrze  tamte  dni
gdy  zima  wygrywała  z  majem
miłością  pachniał  zwykły  stół
- tęsknię  za  Mikołajem

to  było  wszystko  takie  proste
noc  się  kończyła  tuż nad  ranem
i  jasno  padał  zwykły  dzień
-  tęsknię  za  Mikołajem

szopka  z  papieru  pod  choinką
i  mknące  doń   stukonne  sanie
tak  mało  a  zarazem  wszystko
- tęsknię  za  Mikołajem

łza  cicha  czasem   w  oku  tańczy
gdy  wzrastał   ponad  wszystkie  gaje
grudniowy  zapach  pomarańczy 
-tęsknię  za  Mikołajem

dziś  w  rozrzuconych  światłach  burzy
gdzieś  między  piekłem  a   rajem
już  nie  usłyszę  -  „niebo  się  chmurzy”
-  tęsknię  za  Mikołajem

grudzień 2012


Rondo


dziś szedłem
myślą, mową i uczynkiem
w 11 pochodach
szlakiem Niepodległej

droga krzyżowała się
w tym samym punkcie

płomienne rondo Dmowskiego
nie było festiwalem nienawiści
w kryzysie dorastania
- jaśniało kolorem wolności
w pospolitym smaku demokracji

najtrudniejsza jest
utrata wiary
w literaturę romantyczną

dlatego wierzę
że jest w nas jeszcze sporo miłości
odłożonej
na czarną godzinę

11.11.2012


siedzieliśmy


siedzieliśmy  w  piwnicy  przy  barze
wystukując  spóźnione  nokturny
palcami  na  blacie
myśląc  o  unii
zdrowego  rozsądku  i  głupoty
rzucając  słowem  w  siebie
leniwie  a  dokładnie
powoli  zagrażał  nam  świt
następny  dzień  wszystko  z  precyzją  wymazał
zostało
tylko  to
że  mamy  coś  razem…?
że  mamy  wspólny  język
dwaj  rodacy
Polak  i  Litwin


Krótki    list   do   Krzysztofa L.
pamięci  Krzysztofa  Litwina

Krzysztof !
ksiądz   miał  niewiele
do  powiedzenia
- ładnie  odmieniał  Twoje  imię
Leszek
wydobył
kilka  prawdziwych  słów

- niosłem  anioła
Twój  anioł  był  zmęczony  i  ciężki
wypełniała  się  jesień
i  zanurzał  się  w  ciszę  dzwon  gitary

na  koniec
napisałeś
tak, tak, tak, tak
i  co  to  było?

- prawdziwe  spotkanie  z  ...?
- wizyta  Piotra  S.
z  pomysłem  na  nowy  kabaret ?
- odpowiedź, że  jednak  JEST ?

Obiecałeś  wpaść
pod  koniec  miesiąca
Rozumiem
- zawsze  byłeś  taktowny
nagłe  zaproszenie
na  Blue  Garden  Party
nie   mogło  czekać

tuż  po  Twoim
w   Vis a Vis
przyszła  jakaś  pani
i  powiedziała
„ to  niemożliwe
wczoraj  go  widziałam”
a  może
stałeś  się  tylko
mniej  towarzyski?


krakowska  szopka


siedzę  w  kawiarni
vis a vis
przy  oknie
idą

przeszła  reklama
na  siłę przyczepiona
do  człowieka
krokiem  wolnym
z  wyraźną  arytmią
przesuwa  się
kapelusz

-„na  kim  by  jeszcze  dzisiaj  zarobić”
(nerwowo  przebiera  palcami  ręka)
pod  ratuszem
wybija  kopytami  rytm
wybitnie  żywy
live-konik

sukienka
zachwiała  się
pochyliła  nad  dzieckiem
zawróciła
- może  to była  najwyższa  pora

dorożką,  na  koźle
za  koniem
przejeżdża  niewątpliwie
zaczarowany
za-konnik

i  dokąd  to  wszystko...?
za  gwiazdą
za  sercem
za… 

muszę  wyjść, ale... 
wrócę  tu
zobaczyć  ponownie
krakowską  szopkę

jedynie  Piotr  S.
wychodząc  nad  ranem  z  Piwnicy  Pod  Baranami
zarezerwował  ten  widok
na  Sukiennice
na  rynek
na  stałe


Mój  równoważnik

Przepraszam  Cię
słowo
że  skąpcem  w  pieszczotach 
zostałem  ostatnio
że  nie  kołyszę
twojego  echa
w  zazwyczaj  chętnej
małżowinie
że  pozwoliłem  ci  nałożyć
potoczne  szaty
wyświechtane
z  odrobiną  naftaliny i  wysuszonym  molem
że  nie  chciałem  cię
odkryć
z  wieczną  naiwnością  dziecka
że  nie  poszukiwałem  cię
by  spotkać  nagle
w  wyśmienitym  towarzystwie
powracające  z  niebiańskiego  rautu

za  to, że  wypluwałem  cię
wyjątkowo – użytkowo
najchętniej  w  równoważniku

- przepraszam  Cię 
słowo
daję
że  tak  jest


Pod   Niebienie

Końcem języka
dotykam
podrzędną  kategorię
nieba

jedyną
ludzką
imitację

Pozwól  mi...

i  poniedziałek
może  być
dobrym  dniem
jeżeli  poprowadzisz  moją  rękę
jak  czasem
Panie

Naucz  mnie  jeszcze
widzieć  Ciebie
tam
gdzie  się  Ciebie
nie  spodziewam


Krajobraz

Nic  się  nie  wdarło  w  ten  krajobraz
nic, żaden  metaliczny  rym
iluzjonista  słowa  bard
zamienia  w  biały  dym

Oto  przecina  tę  inercję  niespodziewany  błysk
i  dym  się  wzmaga  też
i  płynie  szept  i  gwar
porozumienie?  -  nie  to  tylko  flesz

Powrót, normalność; tak  to  jest
spojrzenie; gest  z  tej  samej  roli
może  już  stoją  gdzieś  przy  barze
„wilcze  prawa”  z  Wilczej  Woli

I  tylko  między  nami
lśniąca  tafla  kłamstwa
naprężona  do  granic  wytrzymałości
oczekuje  nagłych  pęknięć


Pusta  kartka

-   nie  oznaczasz  pustki
Ty  wiesz  co  było
a  jeszcze  tyle  może  się  zdarzyć
jeszcze  wpadnie  roześmiany  kulig
lub  ktoś  odczaruje  dorożkę
by  po  swojemu  zaczarować  ją  na  nowo

pamiętasz?
- Poeta  pamięta!
to  Ty
sięgnęłaś  zenitu  wolności
dlatego  niewielki  masz  wpływ
na  listę  gości


nie  martw  się  tym
co  masz  zachować
zrobią  to  za  ciebie
inni
w  swoich  mapach
grubości  naskórka

jesteś  jak  kamień
zawsze  łaskawa
zawsze  okrutna


***

przesyłam  pani  list
krótki
taki  liścik
by  się  nie  rozwodzić
listeczek

P.S. u mnie  już  jesień


zbyt  późno

zbyt  późno  by  pisać  pieśni
pochopne
co  chwytają  za  gardło
lub  sztucznie  gładzą  naskórek

zbyt  późno  by  pisać  wiersze
prawdziwe
choć  chce  się  jeszcze
powiedzieć  inaczej
kocham  -  przed  snem
przytul  mnie
normalniej  i  piękniej


zbyt  późno  by  kreślić  serca 
na  drzewie
dlatego  dziś
pocałuj  mnie
jak  dawniej
na  dobranoc


dobrze  by  było…

dobrze  by  było
gdybyś
zadzwoniła  wcześniej
niż  zwykle
o  parę  lat
z  nadzieją  wypicia
unikalnej  herbaty
rano

dobrze  by  było
gdybyś
znała  adres  wcześniej
ode  mnie
o parę  lat
zbierając  codzienność
na  własny  użytek
tylko


dobrze  by  było
gdybyś
powracała  wcześniej
niż  zwykle
o  parę  lat
by  wypełnić  ciszę
rozlewając  kawę
jak  dziś 


na  ustach  fortepianu

przesyłam  Pani  siedem  czerwonych  róż
na  ustach  fortepianu
układając  przestrzeń
płatkami
kolorowych  dźwięków
wypuszczając  pogodne  latawce
wspomnień
by  ocalić  Ciebie

przesyłam  Pani  siedem  czerwonych  róż
przywołując
ciepło  Twoich 
przyodzianych  w  aksamity słów
by  ocalić  siebie


Prowincja

Prowincja
nie ma  zapachu   sadu
nie  pachnie  obornikiem
nie  budzi  cię  jej  trzepot
nie  jest  kurzem  co  łzawi  oczy
nie  jest  melodią  kapryśnego  strumyka
nie  jest  dróżką  z  odręcznie  namalowaną  koleiną
nie   jest  rozmyślnie  zapomnianą  strzechą
nie  jest  podwórkiem  jednego  koguta
nie  jest  pojęciem  geograficznym

i  dlatego 
niestety  bywa
że  dźwigasz  ją  ze  sobą 
przez  całe  życie


znów

idąc
zmieniam  położenie
zbioru  punktów
względem  innych
punktów

siedząc 
zmieniam  najwyżej
kąt  widzenia
statui  wolności

znów
podejrzewam
że  mogę  być
przenośny


Efemeryda

Siedzisz  tu  jeszcze, już  prawie  świta
milczeniem  knajpa zdycha 
jaka  ci  jeszcze  równia  pochyła
co  przegapiłeś, u licha

Egzamin  chwili  zdałeś  niejeden
pomysłów  nie  brakło  na  życie
a  mimo  wszystko, tylko  wciąż  trwałeś
oszukany  przez  własne  odbicie

Może  już  miałeś  swoje  pięć  minut
rozumiem, ta  myśl  wciąż  nurtuje
lecz  gdy  się  zagra, tak  sobie, bez  trudu
to  powiedz, co  wtedy  się  czuje?

Choć  czasem  przemknie, ledwo  uchwytna
efemeryda  spóźnionych  słów
to  ją  utopisz, jak  dziś  o  świcie
Dlaczego  tak  jest ? 
-  mów


świat  w  kieszeni

chodzę  po  mieszkaniu
swoimi  ścieżkami
w  milczeniu
by  nie  zmuszać  ciszy
do  zmiany  otoczenia

wypadł  mi
z  kieszeni 
świat

zbieram  okruchy 
chwil
czasem  potwierdzone  pieczęcią

zapach  jabłek
przywołuje  porę
z  dokładnością
do  kolorów
słońca

znowu
zużył  się
coraz  krótszy
dzień


dopadło  mnie

wczoraj  wieczorem
dopadło  mnie
zamyślenie
- na  bliżej  nie  określony  temat

dzisiaj  wieczorem
dopadło  mnie 
zadumanie
- na  ten  sam  temat

jutro
co  będzie  jutro
- boję  się
że  nadciąga
apatia


Trudna  znajomość  z  szafą

moja  szafa
ma  ogromną
paszczę
i  dwoje  oczu
obojętnych  na  otoczenie
które  niechętnie
zamyka

gdy  przechodzę  obok
przytupuje
i  zgrzyta  wieszakami
jeśli  próbuję  ją  przymknąć
piszczy  i  rzęzi
i  znowu  paszczę  otwiera
gotowa  coś  pochłonąć

z  jej  powodu
niejeden  garnitur
powiesił  się

wykorzystana
na  wiele  sposobów
próbuje  jeszcze
trzymać  fason

znudziło  mnie
jej  natrętne 
towarzystwo

jeżeli  nie  wezmą
ją  na  plażę  dwaj  faceci
pogadam  z  nią  jutro
szczerze

trzeba  być  pierwszym


wieszak

wieszak   się   zjeżył
na  kapelusz
płaszcz    się  powiesił
wyszedł  z  mody
torba  z  uszami  ma  kłopoty
więc  się  wykręca  od  roboty
krawat  bez  głowy
już  do  dat
szalik  by  jeszcze 
gdzieś  na  balik
i  mógłby  robić
za  pół  lisa
lecz  się  podziębił  odrobinę
więc  również  wisi
i  mu  zwisa

wiszą  idee
niepotrzebne
zaczęte  wiersze
średnie  rymy
widzą  decyzje
nie  podjęte
i  żale
które  się  upiły

tylko  wahadła   się
kołyszą
nad  uporczywą
ciszą


drzemka  w  trakcie  makijażu

pozbawiona  złudzeń
wolna  od  spojrzeń
krzaczastego  brata
niby  swobodna

przysypiasz  w  trakcie 
makijażu
kryjąc  pod  pudrem
różańce  wstydu

zakładasz  przydrożne 
płochliwe  suknie
i  lubisz
by  cię  gwałcono
bezczelnością
czekając  w  kolejce 
na  atrakcyjny  taniec
ludożerców

panno  ojczysta
nadal  nie  wiesz
jak  się  dobrze
wydać


Giorgione

Powiedz, o  co  chodzi   b u r z y
gdy  nadciąga?

-  o  nastrój
o  modlitwę
wygaszanych  kolorów  do  półcieni
o  niepokój
że  człowiek  jest  równie  dobrym  celem
jak  drzewo  w  pejzażu
gdy  Pan  Bóg  zajęty
historią  i  futurologią
a  może  tylko  o  napisanie
współczesnej  partytury  barw
niezależnej  od  lokalnego  pigmentu
na  wskroś  świeckiej?
Powiedz, o  co  chodzi  N i e z a l e ż n e j
gdy  docierają  tylko  flesze  spięć
a  świat  staje  się
do  bólu
czarno-biały
tropiąc  wybrańców?

spór  intelektualistów
i  szeregowców  trwa

nie  tylko 
o  drogowskaz  Wenecji


Sz. P.  Fillipo  Brunelleschi

podobno
w  XV  wieku
wygrałeś  przetarg
na  prace  budowlane
jako  zupełny  amator

- to  nawet  teraz  jest  możliwe

znalazłeś  sposób
na  bezpieczną, łatwą
wędrówkę  ku  górze

-   dziś  byłbyś  politykiem

tysiące  osób  podziwia
jak  obliczyłeś
jak  wykonałeś
kopułę  w  Santa  Maria  del  Fiore

inni  zaś  plotkują
że  nie  umiałeś  czytać

-   jeżeli  to  prawda
to  na  pewno  nie  było  Ci  to  potrzebne


Masaccio

Studenci  czasem  mówili
- Wychodzimy  po  styczną  do  krzywej
i  wychodzili
na  piwo
drogą  nieskończonego  zbioru  punktów

Ty  piłeś  zapewne 
bardziej  boskie  trunki
wychodząc  poza  ramy  w  poszukiwaniu
j e d n e g o    p u n k t u
skupu  lub  lepiej  zbiegu
niezbyt  równoległych  linii

i  zdarzył  się  Cud  św. Piotra
logika  perspektywicznej  konstrukcji

za  Tobą  poszli  inni
lub  nadal  idą

Czy  to  nie  Ty
dałeś  studentom  perspektywę
stycznej  -  „romantycznej”
z  określonym  kątem  padania
powracającym  dopiero  na  drugi  dzień
do  własnych  ram?


wyjątek  w  Układzie

chwilowa  niepewność
nagły  lęk
wyjątkowe  szczęście
tajemniczy  uśmiech
trochę  miłości
niespotykana  agresja
wiosenna  depresja
podejrzana  euforia

to  ziemia

nigdzie  więcej
nigdzie  podobnie
nigdzie

-  chyba  nigdzie


Lustrum

liczyłem  na…
na  nic  więcej  nie  liczyłem
czyżbym  się
przeliczył?

baczyłem  na…
na  nic  więcej  nie  baczyłem
czyżbym  się
przebaczył?

dostałem  na…
na  nic  więcej  nie  dostałem
czyżbym  się 
przedostał?

spojrzałem  na…
już  nie  spoglądam
czyżbym  się
przejrzał?


coraz  głośniej…

mamy  czasem
tylko  kilka  sekund
by  zrozumieć
potrójny  punkt
wody
i  proces  przełykania
wszelkiego  typu
zawodów

coraz  głośniej  słychać
jak  płyną  minuty

pora 
coś  znaleźć
w  sobie

wstecz  
stat4u