Piosenka dla Mikołaja
pamiętam dobrze tamte dni
gdy zima wygrywała z majem
miłością pachniał zwykły stół
- tęsknię za Mikołajem
to było wszystko takie proste
noc się kończyła tuż nad ranem
i jasno padał zwykły dzień
- tęsknię za Mikołajem
szopka z papieru pod choinką
i mknące doń stukonne sanie
tak mało a zarazem wszystko
- tęsknię za Mikołajem
łza cicha czasem w oku tańczy
gdy wzrastał ponad wszystkie gaje
grudniowy zapach pomarańczy
-tęsknię za Mikołajem
dziś w rozrzuconych światłach burzy
gdzieś między piekłem a rajem
już nie usłyszę - „niebo się chmurzy”
- tęsknię za Mikołajem
grudzień 2012
Rondo
dziś szedłem
myślą, mową i uczynkiem
w 11 pochodach
szlakiem Niepodległej
droga krzyżowała się
w tym samym punkcie
płomienne rondo Dmowskiego
nie było festiwalem nienawiści
w kryzysie dorastania
- jaśniało kolorem wolności
w pospolitym smaku demokracji
najtrudniejsza jest
utrata wiary
w literaturę romantyczną
dlatego wierzę
że jest w nas jeszcze sporo miłości
odłożonej
na czarną godzinę
11.11.2012
siedzieliśmy
siedzieliśmy w piwnicy przy barze
wystukując spóźnione nokturny
palcami na blacie
myśląc o unii
zdrowego rozsądku i głupoty
rzucając słowem w siebie
leniwie a dokładnie
powoli zagrażał nam świt
następny dzień wszystko z precyzją wymazał
zostało
tylko to
że mamy coś razem…?
że mamy wspólny język
dwaj rodacy
Polak i Litwin
Krótki list do Krzysztofa L.
pamięci Krzysztofa Litwina
Krzysztof !
ksiądz miał niewiele
do powiedzenia
- ładnie odmieniał Twoje imię
Leszek
wydobył
kilka prawdziwych słów
- niosłem anioła
Twój anioł był zmęczony i ciężki
wypełniała się jesień
i zanurzał się w ciszę dzwon gitary
na koniec
napisałeś
tak, tak, tak, tak
i co to było?
- prawdziwe spotkanie z ...?
- wizyta Piotra S.
z pomysłem na nowy kabaret ?
- odpowiedź, że jednak JEST ?
Obiecałeś wpaść
pod koniec miesiąca
Rozumiem
- zawsze byłeś taktowny
nagłe zaproszenie
na Blue Garden Party
nie mogło czekać
tuż po Twoim
w Vis a Vis
przyszła jakaś pani
i powiedziała
„ to niemożliwe
wczoraj go widziałam”
a może
stałeś się tylko
mniej towarzyski?
krakowska szopka
siedzę w kawiarni
vis a vis
przy oknie
idą
przeszła reklama
na siłę przyczepiona
do człowieka
krokiem wolnym
z wyraźną arytmią
przesuwa się
kapelusz
-„na kim by jeszcze dzisiaj zarobić”
(nerwowo przebiera palcami ręka)
pod ratuszem
wybija kopytami rytm
wybitnie żywy
live-konik
sukienka
zachwiała się
pochyliła nad dzieckiem
zawróciła
- może to była najwyższa pora
dorożką, na koźle
za koniem
przejeżdża niewątpliwie
zaczarowany
za-konnik
i dokąd to wszystko...?
za gwiazdą
za sercem
za…
muszę wyjść, ale...
wrócę tu
zobaczyć ponownie
krakowską szopkę
jedynie Piotr S.
wychodząc nad ranem z Piwnicy Pod Baranami
zarezerwował ten widok
na Sukiennice
na rynek
na stałe
Mój równoważnik
Przepraszam Cię
słowo
że skąpcem w pieszczotach
zostałem ostatnio
że nie kołyszę
twojego echa
w zazwyczaj chętnej
małżowinie
że pozwoliłem ci nałożyć
potoczne szaty
wyświechtane
z odrobiną naftaliny i wysuszonym molem
że nie chciałem cię
odkryć
z wieczną naiwnością dziecka
że nie poszukiwałem cię
by spotkać nagle
w wyśmienitym towarzystwie
powracające z niebiańskiego rautu
za to, że wypluwałem cię
wyjątkowo – użytkowo
najchętniej w równoważniku
- przepraszam Cię
słowo
daję
że tak jest
Pod Niebienie
Końcem języka
dotykam
podrzędną kategorię
nieba
jedyną
ludzką
imitację
Pozwól mi...
i poniedziałek
może być
dobrym dniem
jeżeli poprowadzisz moją rękę
jak czasem
Panie
Naucz mnie jeszcze
widzieć Ciebie
tam
gdzie się Ciebie
nie spodziewam
Krajobraz
Nic się nie wdarło w ten krajobraz
nic, żaden metaliczny rym
iluzjonista słowa bard
zamienia w biały dym
Oto przecina tę inercję niespodziewany błysk
i dym się wzmaga też
i płynie szept i gwar
porozumienie? - nie to tylko flesz
Powrót, normalność; tak to jest
spojrzenie; gest z tej samej roli
może już stoją gdzieś przy barze
„wilcze prawa” z Wilczej Woli
I tylko między nami
lśniąca tafla kłamstwa
naprężona do granic wytrzymałości
oczekuje nagłych pęknięć
Pusta kartka
- nie oznaczasz pustki
Ty wiesz co było
a jeszcze tyle może się zdarzyć
jeszcze wpadnie roześmiany kulig
lub ktoś odczaruje dorożkę
by po swojemu zaczarować ją na nowo
pamiętasz?
- Poeta pamięta!
to Ty
sięgnęłaś zenitu wolności
dlatego niewielki masz wpływ
na listę gości
nie martw się tym
co masz zachować
zrobią to za ciebie
inni
w swoich mapach
grubości naskórka
jesteś jak kamień
zawsze łaskawa
zawsze okrutna
***
przesyłam pani list
krótki
taki liścik
by się nie rozwodzić
listeczek
P.S. u mnie już jesień
zbyt późno
zbyt późno by pisać pieśni
pochopne
co chwytają za gardło
lub sztucznie gładzą naskórek
zbyt późno by pisać wiersze
prawdziwe
choć chce się jeszcze
powiedzieć inaczej
kocham - przed snem
przytul mnie
normalniej i piękniej
zbyt późno by kreślić serca
na drzewie
dlatego dziś
pocałuj mnie
jak dawniej
na dobranoc
dobrze by było…
dobrze by było
gdybyś
zadzwoniła wcześniej
niż zwykle
o parę lat
z nadzieją wypicia
unikalnej herbaty
rano
dobrze by było
gdybyś
znała adres wcześniej
ode mnie
o parę lat
zbierając codzienność
na własny użytek
tylko
dobrze by było
gdybyś
powracała wcześniej
niż zwykle
o parę lat
by wypełnić ciszę
rozlewając kawę
jak dziś
na ustach fortepianu
przesyłam Pani siedem czerwonych róż
na ustach fortepianu
układając przestrzeń
płatkami
kolorowych dźwięków
wypuszczając pogodne latawce
wspomnień
by ocalić Ciebie
przesyłam Pani siedem czerwonych róż
przywołując
ciepło Twoich
przyodzianych w aksamity słów
by ocalić siebie
Prowincja
Prowincja
nie ma zapachu sadu
nie pachnie obornikiem
nie budzi cię jej trzepot
nie jest kurzem co łzawi oczy
nie jest melodią kapryśnego strumyka
nie jest dróżką z odręcznie namalowaną koleiną
nie jest rozmyślnie zapomnianą strzechą
nie jest podwórkiem jednego koguta
nie jest pojęciem geograficznym
i dlatego
niestety bywa
że dźwigasz ją ze sobą
przez całe życie
znów
idąc
zmieniam położenie
zbioru punktów
względem innych
punktów
siedząc
zmieniam najwyżej
kąt widzenia
statui wolności
znów
podejrzewam
że mogę być
przenośny
Efemeryda
Siedzisz tu jeszcze, już prawie świta
milczeniem knajpa zdycha
jaka ci jeszcze równia pochyła
co przegapiłeś, u licha
Egzamin chwili zdałeś niejeden
pomysłów nie brakło na życie
a mimo wszystko, tylko wciąż trwałeś
oszukany przez własne odbicie
Może już miałeś swoje pięć minut
rozumiem, ta myśl wciąż nurtuje
lecz gdy się zagra, tak sobie, bez trudu
to powiedz, co wtedy się czuje?
Choć czasem przemknie, ledwo uchwytna
efemeryda spóźnionych słów
to ją utopisz, jak dziś o świcie
Dlaczego tak jest ?
- mów
świat w kieszeni
chodzę po mieszkaniu
swoimi ścieżkami
w milczeniu
by nie zmuszać ciszy
do zmiany otoczenia
wypadł mi
z kieszeni
świat
zbieram okruchy
chwil
czasem potwierdzone pieczęcią
zapach jabłek
przywołuje porę
z dokładnością
do kolorów
słońca
znowu
zużył się
coraz krótszy
dzień
dopadło mnie
wczoraj wieczorem
dopadło mnie
zamyślenie
- na bliżej nie określony temat
dzisiaj wieczorem
dopadło mnie
zadumanie
- na ten sam temat
jutro
co będzie jutro
- boję się
że nadciąga
apatia
Trudna znajomość z szafą
moja szafa
ma ogromną
paszczę
i dwoje oczu
obojętnych na otoczenie
które niechętnie
zamyka
gdy przechodzę obok
przytupuje
i zgrzyta wieszakami
jeśli próbuję ją przymknąć
piszczy i rzęzi
i znowu paszczę otwiera
gotowa coś pochłonąć
z jej powodu
niejeden garnitur
powiesił się
wykorzystana
na wiele sposobów
próbuje jeszcze
trzymać fason
znudziło mnie
jej natrętne
towarzystwo
jeżeli nie wezmą
ją na plażę dwaj faceci
pogadam z nią jutro
szczerze
trzeba być pierwszym
wieszak
wieszak się zjeżył
na kapelusz
płaszcz się powiesił
wyszedł z mody
torba z uszami ma kłopoty
więc się wykręca od roboty
krawat bez głowy
już do dat
szalik by jeszcze
gdzieś na balik
i mógłby robić
za pół lisa
lecz się podziębił odrobinę
więc również wisi
i mu zwisa
wiszą idee
niepotrzebne
zaczęte wiersze
średnie rymy
widzą decyzje
nie podjęte
i żale
które się upiły
tylko wahadła się
kołyszą
nad uporczywą
ciszą
drzemka w trakcie makijażu
pozbawiona złudzeń
wolna od spojrzeń
krzaczastego brata
niby swobodna
przysypiasz w trakcie
makijażu
kryjąc pod pudrem
różańce wstydu
zakładasz przydrożne
płochliwe suknie
i lubisz
by cię gwałcono
bezczelnością
czekając w kolejce
na atrakcyjny taniec
ludożerców
panno ojczysta
nadal nie wiesz
jak się dobrze
wydać
Giorgione
Powiedz, o co chodzi b u r z y
gdy nadciąga?
- o nastrój
o modlitwę
wygaszanych kolorów do półcieni
o niepokój
że człowiek jest równie dobrym celem
jak drzewo w pejzażu
gdy Pan Bóg zajęty
historią i futurologią
a może tylko o napisanie
współczesnej partytury barw
niezależnej od lokalnego pigmentu
na wskroś świeckiej?
Powiedz, o co chodzi N i e z a l e ż n e j
gdy docierają tylko flesze spięć
a świat staje się
do bólu
czarno-biały
tropiąc wybrańców?
spór intelektualistów
i szeregowców trwa
nie tylko
o drogowskaz Wenecji
Sz. P. Fillipo Brunelleschi
podobno
w XV wieku
wygrałeś przetarg
na prace budowlane
jako zupełny amator
- to nawet teraz jest możliwe
znalazłeś sposób
na bezpieczną, łatwą
wędrówkę ku górze
- dziś byłbyś politykiem
tysiące osób podziwia
jak obliczyłeś
jak wykonałeś
kopułę w Santa Maria del Fiore
inni zaś plotkują
że nie umiałeś czytać
- jeżeli to prawda
to na pewno nie było Ci to potrzebne
Masaccio
Studenci czasem mówili
- Wychodzimy po styczną do krzywej
i wychodzili
na piwo
drogą nieskończonego zbioru punktów
Ty piłeś zapewne
bardziej boskie trunki
wychodząc poza ramy w poszukiwaniu
j e d n e g o p u n k t u
skupu lub lepiej zbiegu
niezbyt równoległych linii
i zdarzył się Cud św. Piotra
logika perspektywicznej konstrukcji
za Tobą poszli inni
lub nadal idą
Czy to nie Ty
dałeś studentom perspektywę
stycznej - „romantycznej”
z określonym kątem padania
powracającym dopiero na drugi dzień
do własnych ram?
wyjątek w Układzie
chwilowa niepewność
nagły lęk
wyjątkowe szczęście
tajemniczy uśmiech
trochę miłości
niespotykana agresja
wiosenna depresja
podejrzana euforia
to ziemia
nigdzie więcej
nigdzie podobnie
nigdzie
- chyba nigdzie
Lustrum
liczyłem na…
na nic więcej nie liczyłem
czyżbym się
przeliczył?
baczyłem na…
na nic więcej nie baczyłem
czyżbym się
przebaczył?
dostałem na…
na nic więcej nie dostałem
czyżbym się
przedostał?
spojrzałem na…
już nie spoglądam
czyżbym się
przejrzał?
coraz głośniej…
mamy czasem
tylko kilka sekund
by zrozumieć
potrójny punkt
wody
i proces przełykania
wszelkiego typu
zawodów
coraz głośniej słychać
jak płyną minuty
pora
coś znaleźć
w sobie