| www.mamcarz.art.pl |

Wracając do moich Baranów
sobota, 21 lipca 2012

W mgle przemijania

Piwnica pod Baranami to dziwne miejsce, a Kraków to dziwne miasto. Kazimierz Wyka powiedział kiedyś': „Kraków to suka, która rodzi udane szczenięta". I myślę, że jednym z takich udanych szczeniąt jest Janusz Kowalczyk.

Pierwsze wspomnienia zatracają się w mgle przemijania. Bardziej pamiętam klimat. Większość czasu poświęcałem pracy w Starym Teatrze - wtedy najbardziej prestiżowej scenie kraju — i pobytom na planach filmowych. Stąd też w Piwnicy, gdzie spotykałem się z Piotrem Skrzyneckim, jedynie bywałem.

Był tam bar, który bardziej mnie interesował niż to, co się dzieje na scenie. Idąc na widownię, zostawałem przy barze. Pojawiał się tam chłopiec o chłopięcych warunkach — bo są chłopcy, którzy nie mają chłopięcych warunków. Tym chłopcem był Janusz Kowalczyk. Miał dyskretny sposób bycia, który pozostawał też dyskretny na estradzie. Był lirycznie śmieszny. Piotr Skrzynecki cenił Janusza.

Minęły lata. Czytam w gazecie sensowną recenzję teatralną. Podpisana: Janusz R. Kowalczyk. Początkowo nie myślałem, że to ten Janusz Kowalczyk. Ten liryczny artysta przemienił się w dobrego recenzenta. Zaroiło się bowiem od beznadziejnych recenzentów, którzy nie wiedzą, na czym polega ich zadanie. Dobry recenzent nie feruje wyroków. Dobry recenzent powinien współtworzyć spektakl, a jego słuszne uwagi powinno się brać pod uwagę. Po to były premiery prasowe. Twórcy analizowali uwagi krytyków i te istotne przenosili na scenę. W ten sposób recenzent stawał się współtwórcą przedstawienia. Janusz Kowalczyk należy do tej właśnie grupy ludzi teatru. Jako przykład mogę przytoczyć recenzję z Hamleta w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU, z sugestiami Janusza, gdzie spektakl mógłby być doskonalszy. Z lirycznego chłopięcego satyryka stał się poważnym panem. Krytykiem. W dalszym ciągu lirycznym, delikatnym.

Jan Nowicki


Wracając do moich Baranów, Janusz R.Kowalczyk

1 1


str.278
Z kolei Jerzy Mamcarz, bard piosenki literackiej, swego czasu związany także z Piwnicą, zajmująco opowiedział o swoim sukcesie wydawniczym {...jeszcze tańczą ogrody, Jerzy Mamcarz - słowo, Krzysztof Litwin - grafika, Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa 1998).

- Zasadą tomiku było to, że każdy mój poetycki tekst miał interpretację graficzną Krzysztofa Litwina, czyli coś do poczytania i obejrzenia. Warszawska promocja odbyła się w Klubie Księgarza tuż przed wakacjami. Wszyscy dopisali, duża frekwencja. Wojciech Malajkat świetnie czytał, Krzysztof Daukszewicz spełnił się w roli prezentera książki. Ustaliliśmy z Litwinem, że promocję krakowską zrobimy zaraz po wakacjach. Z początkiem lipca byłem w Krakowie i odwiedziłem moją ulubioną Księgarnię Akademicką przy ulicy Świętej Anny. Zapytałem o książkę.
- Jeszcze do nas nie dotarła - usłyszałem. Miałem ze sobą kilka egzemplarzy, pani obejrzała.
- Bardzo ładnie wydana. Skoro to nowość, to moglibyśmy wziąć dziesięć egzemplarzy.
Po dwóch tygodniach ponownie jestem w Krakowie, biegnę do księgarni, by zapytać, jak wygląda sytuacja.
- Proszę pana, już nie mamy. Niech pan zostawi następną partię.
Zostawiłem następne dziesięć sztuk, myśląc: ot, co znaczy Kraków! Tu nawet promocja niepotrzebna. Pod koniec sierpnia znowu jestem w Krakowie, odbieram pieniądze za książki. Jak zwykle wybieram się do Litwina. Siedzimy przy kawie, rozmawiamy, i nagle Krzysztof sobie przypomina:
- Słuchaj, mam do ciebie sprawę. Jesteś' na miejscu, w Warszawie, podejdź do Bellony i załatw, żebyśmy mogli kupować naszą książkę po autorskiej cenie. Ciągle wypada mija komuś dać. Już dwadzieścia sztuk kupiłem w Księgarni Akademickiej na Świętej Anny.

Współautor tomiku Krzysztof Litwin, znany głównie jako aktor piwniczny i filmowy, był również znakomitym grafikiem i rysownikiem - uczniem Marii Rudzkiej-Cybisowej i Mieczysława Wejmana - cenionym za niezwykłą lotność kreski, podążającej tropami nieokiełznanej plastycznej wyobraźni. W sam raz do przyozdobienia tekstów piosenek:


Z rozwianą głową oto wbiega
Jaśnie Wielmożny Pan Witkacy
zaraz Belzebub i Wścieklica
Szewcy zaś wnoszą but na tacy
(„Bal dobroczynny")


Ale i kalamburów („macierzyństwo - duża sprawa brzemienna w sutkach"). Ale i aforystycznie zwięzłych refleksji: „pisanie wierszy polega na umiejętnym skreślaniu słów". Przy czym słowo: „umiejętnym" jest skreślone. Te utwory Jerzego Mamcarza to ukłon w stronę poezji refleksyjnej, której patronem pozostaje dlań Jonasz Kofta. W sposobie obrazowania metaforycznego i w czułej ironii dowcipu uczeń zda się być godny mistrza.

Z anegdot o Krzysztofie Litwinie, moja ulubiona wiąże się z wizytą w Krakowie paryskiego zespołu Madelaine Renaud i Jean-Louis Barrault. Wystąpili wówczas na scenie Teatru im. Słowackiego w rolach Celimeny i Alcesta w Mizantropie Moliera. Po czym zażyczyli sobie wizyty w słynnym krakowskim kabarecie.

Piwnica była akurat na głucho zamknięta przez lokalnych decydentów. Nie chcąc jednak uchybić oczekiwaniom zagranicznych gości - radzi nieradzi - szybko wydali do niej klucze. Scenka pantomimiczna z Krzysztofem Litwinem w roli krawca tak się spodobała francuskiemu mistrzowi, że sam pokazał kilka mimicznych kreacji, z własną wersją „krawca", zszywającego sobie na okrętkę palce. Naoczni świadkowie zarzekają się, że „krawiec" Litwina wcale nie był gorszy.
Z końcem listopada 1981 roku Piwnicy pod Baranami po raz drugi w karierze udało się wyjechać na Zachód. Po czternastu latach od pierwszego pobytu - ponownie na festiwal w Arezzo. Postój w Trieście dawał szansę na krótki spacer po nadmorskim deptaku.

wstecz  
stat4u