| www.mamcarz.art.pl |

Recital Jerzego Mamcarza w Białobrzegach
środa, 04 stycznia 2012

Recital Jerzego Mamcarza "...jeszcze tańczą ogrody"odbył się 4 stycznia 2012 r.w Publicznym Gimnazjum w Białobrzegach.

W nastrój spotkania Pan Jerzy Mamcarz wprowadził nas piosenką "Zanim usiądę w kręgu światła". Jego recital był autorskim programem, w nastroju poetycko-satyrycznym, osadzonym w utworach Jonasza Kofty, Czesława Miłosza, księdza Jana Twardowskiego, czy wreszcie własnych.

Trudno nie zgodzić się z opinią Jana Kota z tygodnika "Wprost", który pisał, że "Jerzy Mamcarz swoją muzyką, śpiewem, w sposób przejrzysty a szlachetny, niejako oprowadza po zakamarkach wiersza"...

Na koniec spotkania Dyrektor Publicznego Gimnazjum w Białobrzegach Krzysztof Wójcik serdecznie podziękował Artyście za przybycie i "muzyczną ucztę", której byliśmy uczestnikami.


WYWIAD
Po spotkaniu uczniowie klasy III a Publicznego Gimnazjum w Białobrzegach Kasia Lao i Mateusz Sadzik przeprowadzili wywiad z Jerzym Mamcarzem - artystą, bardem...

U. Jesteśmy uczniami Publicznego Gimnazjum w Białobrzegach. Chcieliśmy zapytać czy zgodzi się Pan na przeprowadzenie wywiadu? Urodził się Pan w Mielcu, studiował w Krakowie, obecnie mieszka w Warszawie, które z tych miast jest Panu najbliższe?
M. Tak to często bywa. Nadal z Mielcem mam bliskie relacje. W Mielcu pozostał mój rodzinny dom. Cieszę się ogromnie, że Mielec pamięta o Mnie, że był taki bard, taki artysta, który wyjechał z tego miasta i wędrował i coś zrobił... W tym roku obchodzę jubileusz. Na wiosnę odbędzie się koncert w sali widowiskowej w Mielcu. Zaprosiłem Zbyszka Zamachowskiego, Wojciecha Malajkata, Artura Andrusa oraz środowisko mieleckich artystów.
Ponadto należę do grupy literackiej "Słowo", które powstało i działa od paru lat przy Towarzystwie Miłośników Ziemi Mieleckiej. Jeśli tylko czas pozwala, jadę w rodzinne strony. No cóż, obecnie Warszawa jest moim domem, lubię to miasto, ale tęsknię za Mielcem.

U. Czyli Mielec jest najbliższy Pana sercu?
M. Tak, święta zwykle spędzam w Mielcu, choć moi rodzice od lat nie żyją, ale zawsze przyjeżdżam, aby powspominać, pochodzić po starych uliczkach, odwiedzić znajomych, rodzinę.

U. Opuścił Pan Mielec, aby rozpocząć naukę w Krakowie. Jak Pan wyjaśni, skąd u absolwenta Politechniki Krakowskiej zainteresowania poezją, komponowaniem i tworzeniem tekstów?
M. Ze szkoły średniej. Moi rodzice uważali, że znakomicie jest, że młody człowiek ma pasję, ale powinien mieć zawód (jakiś męski, konkretny). Toteż ukończyłem Politechnikę zdobywając techniczne wykształcenie. Nie czułem się w tym najlepiej. Pracowałem zgodnie z wykształceniem jakiś czas. Myślałem o poważnych zmianach w moim życiu... W 1982 r. zdałem egzamin u profesora Aleksandra Bardiniego, była taka możliwość w Ministerstwie Kultury i Sztuki, dając młodym i zdolnym status zawodowego artysty.
Jeszcze w czasie studiów na Politechnice w Krakowie otrzymałem zaproszenie od Piotra Skrzyneckiego do "Piwnicy pod Baranami". Tam zdobywałem doświadczenie sceniczne... Następnie nawiązałem współpracę z "Kabaretem Ostatnia Zmiana" w Warszawie. W latach 1983 - 1989 zagraliśmy ponad tysiąc koncertów... Od 1989 z Tomkiem Raczkiem (dziennikarz teatralny) przez 1,5 roku wędrowaliśmy i koncertowaliśmy w różnych miejscach Polski pod hasłem "Ze sztuką na Ty"...

U. Pierwsze doświadczenia artystyczne zdobywał Pan w "Piwnicy pod Baranami" w latach 1979 - 1981. Jak Pan wspomina ten okres?
M. Gdyby nie było "Piwnicy..." i gdyby nie było paru osób, z którymi się spotkałem to prawdopodobnie zajmowałbym się samolotami lub samochodami. Ważne jest, kogo się w życiu spotka. Jonasz Kofta (ku jego czci organizuję koncerty po raz szósty) zasiadał jako juror w konkursach, w których startowałem. Nagradzał, podpowiadał, zachęcał do pracy artystycznej. Podobna sytuacja z "Piwnicą pod Baranami". Miałem blisko siebie znakomitych artystów, ten klimat, ta wrażliwość - to wszystko mnie ukształtowało.
Z perspektywy czasu wspominam, że miałem wtedy inny repertuar, śpiewałem wiersze zaprzyjaźnionych artystów, znanych i uznanych poetów (pisanie autorskich tekstów przyszło później). To wszystko było dla mnie ważne. Rozwijało moją wrażliwość.

U. Czy pamięta Pan jak przebiegał egzamin u profesora Aleksandra Bardiniego?
M. Pamiętam, choć minęło trochę czasu. Egzamin składał się z części praktycznej i teoretycznej. Trzeba było stanąć przed komisją 15 - 16 osobową i zaprezentować kilka utworów...

U. Co skłoniło Pana do organizacji festiwali im. Jonasza Kofty?
M. Właśnie to, że Warszawa ma dwa Słońca - Agnieszkę Osiecką i Jonasza Koftę. Ku czci Agnieszki Osieckiej organizowane są koncerty. Natomiast utwory Jonasza Kofty są mi bliższe, warto je śpiewać, popularyzować wśród młodego pokolenia. To co napisał jest znakomite. Byłem inicjatorem powstania Warszawskiej Sceny Bardów. Miałem pomysł, aby zorganizować festiwal ku czci Jonasza Kofty. Jeśli młodzi ludzie będą się uczyć na tekstach Kofty, to będzie znakomite, a z naszej strony dobra robota. Wydaje mi się, że jestem mu to winien (pewien dług wdzięczności). Gdyby nie on i inni, nie robiłbym tego, co robię.

U. Twórczość Jonasza Kofty jest Panu bliska, dlatego że był wspaniałym satyrykiem i poetą?
M. Nie wiem czy zauważyliście, ale w swoim programie łączę poezję z satyrą. Nie lubię zbyt dużo powagi. Są utwory poważne i satyryczne. Więc to, że u Niego była satyra i poezja w jednym - to mi imponowało.

U. Skąd Pan czerpie inspiracje do swoich autorskich utworów?
M. Wrażenie, że się wpada w jakiś trans myślowy, że Ci ktoś prowadzi jakby rękę. Każdy temat jest dobry, żeby o nim napisać tylko nie na każdy trzeba, bo nie niesie tyle wiedzy czy wartości. Może inaczej. Jeżeli jest dobrze, ciekawie napisane to na każdy temat można napisać i będzie nieźle. To jest inspiracja. Inspiracją może być wszystko i nic.

U. Dziękujemy za rozmowę. Na pamiątkę naszego spotkania chcieliśmy Panu podarować tomik naszego regionalisty Henryka Morawskiego "Wniebogłosy...". Mamy nadzieję, że będzie Nas Pan mile wspominał.

Jerzy Mamcarz na zadawane pytania odpowiadał bardzo chętnie. Mówił m.in. o swoich żywych związkach z rodzinnym miastem Mielcem. Wspominał Politechnikę Krakowską której został absolwentem. Z tego powinno wynikać, że w przyszłości będzie zajmował się np. samochodami lub będzie pracował w zakładach mieleckich produkujących samoloty. "W jego duszy grało jednak coś innego", od młodzieńczego wieku fascynowała go muzyka. Stąd też w latach 1979 - 81 związał się z Piwnicą pod Baranami, potem złożył egzamin w 1982 r. u profesora Aleksandra Bardiniego, uzyskując weryfikację artysty - piosenkarza. Artystycznie zawsze była - i jest - mu nadal bardzo bliska twórczość Jonasza Kofty.

Na zakończenie pobytu w Publicznym Gimnazjum w Białobrzegach Drogi Gość otrzymał od nas książkę Henryka Morawskiego "Wniebogłosy, w niebo głosy..." z okolicznościową dedykacją.

Materiał przygotowali i zredagowali: Uczniowie Publicznego Gimnazjum w Białobrzegach

wstecz  
stat4u